Rozpaczliwe warunki w polskich placówkach pocztowych

Moje osobiste doświadczenia z odwiedzin w placówkach pocztowych nieodmiennie przypominają mi czasy sprzed kilku dekad, kiedy to Polska dopiero zaczynała adaptować się do gospodarki wolnorynkowej. Zawsze przemierza mnie uczucie przeniesienia w czasie, powrotu do lat 90., gdy staję w długich kolejkach, obserwuję nieliczne otwarte okienka obsługi klienta i patrzę na niewielki zakątek z artykułami księgarskimi, który ma dodawać uroku temu miejscu. Poziom świadczonych tam usług jest na tyle niski, że często staje się przedmiotem żartów komików. Czy nie pojawi się w końcu osoba zdolna do gruntownej reformy tej instytucji? – zastanawia się Patryk Szczerba.

W latach 90. wydarzył się wielki przełom, który wpłynął na wiele aspektów życia w Polsce. W urzędach mamy teraz możliwość załatwienia różnych spraw drogą elektroniczną, podróż pociągiem jest coraz bardziej komfortowa, a placówki edukacyjne i medyczne stopniowo dostosowują się do wymogów współczesności. Dostrzegam tu szczególnie rosnącą rolę technologii, która realnie ułatwia życie rodziców, uczniów czy pacjentów.

Niestety poczta nadal pozostaje w tyle i wydaje mi się, że nikt nie jest zainteresowany zmianą tego stanu rzeczy. Najbardziej tragicznym aspektem tej sytuacji jest fakt, że mimo wszystko Polacy są zmuszeni korzystać z jej usług ze względu na konieczność załatwienia różnych spraw podatkowych i urzędowych.