Widok zniszczonych przydomowych ogrodów i trawników po wizycie dzików staje się coraz bardziej powszechny. Pomimo licznych prób ich odstraszenia, dokonanych przez mieszkańców, zwierzęta nieustannie wracają niszcząc wszystko na swojej drodze. Przyrównać je można do niszczącego tornado, które bezlitośnie dewastuje wszystko, co napotka na swojej ścieżce.
Dziki nie tylko niszczą uprawy warzyw i kwiatów, ale także psują ogrodzenia, drewniane pawilony czy nawet ścieżki ogrodowe. Mieszkańcy, którzy doświadczyli tej destrukcji, skarżą się na brak odpowiedzi ze strony odpowiednich urzędów gminy czy miasta, pomimo wielokrotnych zawiadomień o niekontrolowanych wizytach tych dzikich zwierząt.
Niedawno zgłosiły się do nas dwie mieszkanki – jedna z ulicy Wrońskich, a druga z Zagórzan – które są bezradne w obliczu tych destrukcyjnych wizyt. Skontaktowaliśmy się z urzędem miasta Gorlice i lokalną gminą, aby dowiedzieć się, jak mogą one pomóc mieszkańcom w radzeniu sobie z tym problemem.
Jednak odpowiedź była niezbyt optymistyczna. Zarówno urzędnicy miejski, jak i gminni przyznali, że brakuje im narzędzi do stawienia czoła temu problemowi. Zapewniają jednak, że przekazują wszystkie interwencje mieszkańców do kół łowieckich działających na terytorium zniszczonym przez dziki, z prośbą o odstraszanie tych zwierząt.
Sytuacja na razie pozostaje nierozwiązana. Dzikie zwierzęta nadal są bezkarnie, a mieszkańcy czują się bezradni wobec ich niszczycielskich zapędów.